Siódma Planeta
bezpłatna książka on-line

Opowiadania Fantazy Faron Ceremonia Zespolenia bezpłatne

1 2 3

FARON PROLOG Ceremonia Zespolenia

opowiadanie pochodzi z książki: MAGOWIE, HERMONIANIE I LUDZIE

Naturalne Zasady Życia

TOM I: SIÓDMA PLANETA - Ostatni Władca Magii

Planeta Faron, początek XXI wieku ziemskiego

Życie i piękno pochodzą z natury: rośliny, drzewa, ludzie i zwierzęta,
Wszystko to jest wspaniałe i wolne, chyba że człowiek założy im pęta.

Kleos, wielki, zwalisty facet, o twarzy sugerującej przyjazne usposobienie, siedział na progu swojego brązowo–pomarańczowego, drewnianego domu. Wygrzewał się w jasnych, ciepłych, naturalnych promieniach. Podziwiał wspaniałą Dzienną Gwiazdę. Powoli zbliżała się ku horyzontowi, mieniąc się pomarańczowo–żółtymi kolorami. Rozmarzonymi oczami spoglądał przed siebie. A widok miał nie byle jaki. Cała okolica składała się z tego co najlepsze, najbardziej naturalne: kwiaty, łąki, zboża, drzewa, krzewy, zwierzęta. Napawał się dźwiękiem śpiewu faroniańskich ptaków. Nieopodal było słychać szum przepływającego strumienia, w którego czystej wodzie tak bardzo lubił pływać i nurkować. Tylko dźwięk płynącej wody zanieczyszczał idealną ciszę, która otaczała młodzieńca. No i może pojawiające się od czasu do czasu nawoływania ptaków mieszkających w koronach drzew. Ale te naturalne hałasy nie stanowiły dla niego jakiegokolwiek problemu. Wręcz przeciwnie, powodowały, że był jeszcze bardziej szczęśliwy. Bo to przecież wspaniała natura. Nie ma od niej nic piękniejszego na tym świecie.

Zza rogu domu Kleosa, pojawił się Aslonus. Bardzo duży, prawie dziesięcio-kilogramowy kotus. Jego piękna, pomarańczowo-brązowa, delikatna sierść lśniła w naturalnych promieniach żółtego, dziennego światła. A zdecydowanie najwspanialszy był puszysty, prawie dwudziestocentymetrowy ogon. Dużą część jego końcówki zajmował pukiel pojedynczych, kolorowych kosmyków. Odstawały one w poprzek tego niesamowitego zakończenia zwierzaka. Dwu, trzy centymetrowe kosmyki, a każdy w innym kolorze. Tęczowy element stanowił blisko jedną trzecią całego ogona. Powodował, że kotus był ozdobą każdego miejsca, w którym się znalazł. A teraz zbliżał się do swojego Pana. Dynamicznym, zdecydowanym krokiem. Z gracją przebierał czterema miękkimi łapkami. Podszedł i wydając z siebie miłe odgłosy charakterystyczne dla jego gatunku, ocierał głowę, wąsy, tułów oraz ogon, o grubą, umięśnioną rękę Kleosa. A olbrzym widząc go powiedział:

— Witaj Aslonusie, mnie również jest bardzo miło Ciebie widzieć. Co słychać – zapytał? A minę miał jakby spodziewał się uzyskać odpowiedź od swojego pupila. Podniósł prawą dłoń i pogłaskał zwierzaka po grzbiecie. Robiąc to, dodał zwracając się do małego przyjaciela:

— Ciągle nie mogę się nadziwić tej Twojej mięciutkiej sierści. Jest niesamowita. Idealnie delikatna.

Kotus w podzięce wydał kolejną serię miłych dla ludzkich uszu dźwięków. A po chwili odwrócił się i odszedł. Paradował tak, jakby chciał powiedzieć: „Zobacz jaki mam wspaniały ogon”. No i faktycznie tak było. Miękki, puszysty ogon o tęczowym zakończeniu.

— „Wspaniały zwierzak” – pomyślał Astilus. Teraz brakowało mu już jedynie żony u swego boku. Na szczęście mógł to bardzo szybko zmienić. Wystarczyło ładnie poprosić.

— Chodź kochanie, zobacz jak tutaj jest pięknie. Proszę. Jakie mamy wspaniałe i radosne życie – wypowiadając te słowa lekko odwrócił się do wnętrza domu, a jego spokojna, łagodna twarz, delikatnie się rozpromieniła od uśmiechu.

— Już idę – dobiegł kobiecy, dźwięczny głos ze środka budynku. Po chwili tuż za młodym mężczyzną pojawiła się zgrabna, młoda niewiasta. Jej ładna twarz, kontrastowała z nieco zadziornym ułożeniem nosa. Rozmarzonym wzrokiem spojrzała na horyzont. Podziwiała pola, na których rosły życiodajne rośliny. A potem popatrzyła wyżej, na „kulę ognia”. To była Dzienna Gwiazda, która od rana do wieczora rozświetlała ich wspaniałą planetę: Faron. Niewiasta usiadła obok mężczyzny. Bez słowa objął ją ręką, przytulił i ucałował piękne, blond, długie włosy. Siedzieli obok siebie dłuższą chwilę, bez słowa. Delektowali się naturalnym spokojem otaczającym ich niczym płatki dookoła środka kwiatu.

Na Faron to było ważne, bardzo ważne. Wszyscy ludzie starali się żyć w zgodzie z naturą i cieszyć każdym pięknym momentem. Ulotną chwilą życia, która przecież już nigdy więcej się nie powtórzy. Bo później, może jutro, będzie kolejna wspaniała chwila. Ale już inna, zupełnie inna. Sprawiająca odmienną radość. A radość z naturalnego życia była tym, co było najważniejsze dla wszystkich Faronian.

Małżonkowie siedzący na progu domu byli odzwierciedleniem większość ludzi mieszkających na Faron. Ubrani byli w jasne, lekkie koszule z guzikami od góry do dołu. Do tego nosili ciemne, niebieskie spodnie z nieco grubszego materiału. Kleos do spodni miał jeszcze przyszyte szelki, bo górna część jego ciała i prawie brak bioder, nie gwarantowały trzymania się luźnych spodni na jego potężnie umięśnionym ciele.

— Chyba powinniśmy już pójść – odezwała się kobieta jako pierwsza spoglądając na ukochanego mężczyznę. — To Twój wielki dzień, kochanie. Pamiętasz?

— Tak, moja słodka Delneo. Pamiętam – uśmiechnął się mężczyzna patrząc gdzieś w dal. Powinniśmy iść, ale jeszcze chwilkę, dobrze?

Kleos rubasznie uśmiechnął się i jeszcze bardziej przycisnął do siebie żonę, swoją silnie umięśnioną ręką. Jakby bał się, że mogłaby odejść gdzieś daleko bez niego. Aż dziw brał, że jego dłonie wyglądające jak wielkie bochny chleba, nie robiły krzywdy wątłej kobiecie. Barki mężczyzny prawie zasłaniały wejście do ich domu, a jej całe ciało było oparte zaledwie na kawałku jego prawego torsu. Był co najmniej trzykrotnie od niej szerszy w barach. A może i czterokrotnie. Tak, Kleos to potężnie zbudowany mężczyzna. Prawdziwy faroniański heros. W sumie, to nie ma się co dziwić. Przecież jego awatarem był słoń. Jedno z najpotężniejszych zwierząt Faron. A zespolenia z tym wspaniałym zwierzęciem, doznał prawie 10 lat temu. Teraz stał się już zupełnie połączony ze słoniem i jego naturą. Za to dzisiaj będzie miał kolejną próbę, być może powiedzie się doznanie kolejnego naturalnego zespolenia.

— Idziemy – zdecydowanym głosem powiedziała kobieta. — Nie możesz się spóźnić na własne zespolenie.

Wstała i próbowała go pociągnąć za rękę, ale ani drgnął. Nie na jej siły było podniesienie takiego potężnego ciała. A on spojrzał na nią dobrotliwie.

— Ani ryby ani słonie nie lubią się spóźniać – powiedział mężczyzna nawiązując do swoich awatarów: obecnego oraz planowanego. Rubaszny, szeroki uśmiech oddawał istotę jego usposobienia. A potem nagle wstał i lekko pociągając za rękę swoją ukochaną, ruszył prosto przed siebie.

Delnea mocno trzymała go za dłoń i była naturalnie szczęśliwa. Za to, że jest z nim i żyją na tej wspaniałej, spokojnej od wielu wieków planecie. Bo jak się nie cieszyć z wielowiekowego pokoju? O przemocy, kradzieżach i wojnie, uczyli się jedynie jako dzieci w szkole. Ale to było dawno, bardzo dawno temu, gdy na Faron były jeszcze inne, starodawne istoty. A teraz jest cicho i spokojnie. Wszyscy ludzie korzystają z dobrodziejstw Naturalnego Dziedzictwa. Szanują siebie nawzajem. Nie popełniają przestępstw. Kochają się i radują. Wykorzystują to, co daje im natura na ich wspaniałej planecie. Dzięki niej mają wszystko: domy, pokarmy, ubrania, piękne naturalne ozdoby, a przede wszystkim własne życie. Wszystko, zupełnie wszystko jest tutaj naturalne. Czyż gdzieś indziej może być jeszcze bardziej wspaniale i bezpiecznie?

Małżonkowie szli ścieżką w stronę dużych budynków, które widniały niedaleko na horyzoncie. Mijali pola uprawne, budynki przyjaciół. A przechodząc obok, zawsze się choć na chwilę zatrzymywali i wymieniali po kilka miłych słów. Dobre słowo, miły gest, buziak w policzek czy zwykłe przytulenie – zawsze sprawiają radość. Wiele radości. Dzięki nim każdy czuje się potrzebny i doceniony. Chyba właśnie dlatego najbardziej popularnym powitaniem na Faron było zdanie:

„Cieszę się, że jesteś”.

Takie krótkie, a tyle wnoszące do naturalnej wspólnoty na tej życiodajnej planecie. Ważnym jest, aby być dla innych, a nie tylko dla siebie oraz by wzajemnie się cieszyć każdą kolejną chwilą. Czyż to nie jest wspaniała idea?

Gdy dochodzili do potężnych budowli, spotykali coraz więcej ludzi. Im bliżej byli celu podróży, tym tłum robił się coraz bardziej gęsty. Każdy chciał zobaczyć kolejne zespolenia. Bo i zapewne będzie co oglądać. Szczególnie wspaniałe i widowiskowe zazwyczaj są zespolenia z roślinami. A dzisiaj będą aż dwa! Kobieta oraz mężczyzna staną się naturalnymi awatarami roślin. Quasina zostanie awatarem kwiatu róży, a Karyntiusz być może osiągnie coś, o czym wszyscy po cichu marzą, a co osiągalne jest dla bardzo niewielu. Stanie się awatarem dębu. I będzie jak to drzewo: potężny i opiekuńczy dla innych. Potężna siła oraz samo dobro i łagodność w najlepszym faroniańskim wydaniu.

Delnea i Kleos skierowali się od razu na tyły wspaniałego budynku. Te budowle to chluba Faron. Stoją na całej planecie. Twierdze Naturalnego Dziedzictwa, tak zostały nazwane, zgodnie z ich specjalnym przeznaczeniem. W tych budynkach przeprowadzano „naturalne zespolenia” ludzi ze zwierzęcymi oraz roślinnymi awatarami. Każdy mieszkaniec Faron, kobieta jak i mężczyzna, zanim ukończył 25 lat, dokonywał naturalnego zespolenia z rośliną lub zwierzęciem. Aby to osiągnąć, zwykle musiał podróżować po całej planecie, szukając „naturalnego znaku”. Czasami trwało to wiele miesięcy. Odwiedzał różne miejsca, przebywał ze zwierzętami, wsłuchiwał się w szepty roślin, rozmawiał z naturą starając się ją jak najlepiej zrozumieć. Pływał w jeziorach, rzekach i jedynym na Faron oceanie. W trakcie Naturalnej Wędrówki wszyscy mieszkańcy Faron wspierali go. Bo taką wędrówkę każdy musiał przebyć przynajmniej raz w życiu. Bez wsparcia całej planety, osiągnięcie zrozumienia z naturą nie byłoby możliwe. To rozumieli i szanowali wszyscy mieszkańcy tej wspaniałej planety.


Chcesz poznać całą historię opisaną w powieści Siódma Planeta? Zapraszam do nabycia Tomu I, który poza tym, co już poznałeś/aś, zawiera także:

CZĘŚĆ I – GALAKTYKI A LUDZIE
CZĘŚĆ II - ZIEMIA

czyli łącznie ponad 300 stron powieści. Szczegóły – wydawnictwo: www.poswojsku.pl

Siódma Planeta okładka książki

Naturalna Wędrówka trwała do czasu, aż wreszcie młody Faronianin otrzymał właściwy „naturalny znak”. Jedni otrzymywali go bardzo wcześnie. Jako nastolatkowie. A inni w wieku późniejszym. Wydarzyć się to mogło w dowolnym miejscu. Quasina dla przykładu, będąca dzisiaj jednym z trojga kandydatów do zespolenia - otrzymała takowy sygnał od róży. I to w wieku zaledwie 18 lat. Nie potrzebowała odbywać Naturalnej Wędrówki. Będąc w ogródku obok swojego domu, kwiaty róży zaczęły się pochylać w jej kierunku. To było niesamowite. Każda wizyta za domem, czy w innym miejscu, gdzie były róże, zawsze powodowała i wciąż powoduje ten sam efekt. Róże „lgną” do niej, a ona teraz także do nich. Lecz nie zawsze „naturalne znaki” są tak szybko oraz tak wyraźnie widoczne. Czasami ludzie niewłaściwie odczytują to, co pokazuje im natura. I wówczas zespolenie nie kończy się sukcesem. A może się zakończyć nawet nieszczęściem. Bo natury nie można do niczego zmuszać. Trzeba ją poznać i zrozumieć. A w przypadku błędnego odczytania naturalnych znaków, koniecznym staje się szukanie kolejnych, naturalnie przyjaznych roślin lub zwierząt. Wszystko po to, aby stać się lepszym człowiekiem.

Wracając do Kleosa - ma on już jeden awatar. Podobnie jak zdecydowana większość mieszkańców Faron. A rzadko zdarza się, aby ktoś miał dwa. Ale gdy są takie oznaki ze strony natury, nie wolno odmówić. Natura pokazuje, co w życiu danej osobie może się przydać. Jakie umiejętności, jakiego innego żywego stworzenia. Trzeba tylko nauczyć się jej pokornego słuchania. Tak właśnie jest z Kleosem. Od kilku miesięcy, gdy pływa w wodzie, dookoła niego pojawiają się ryby. Bliżej i coraz bliżej. Jakby wręcz go osaczały. A zapewne zakończy się to dopiero po dokonaniu naturalnego zespolenia z rybą. Będzie ono dzisiaj, tutaj, w jednej z Twierdz Naturalnego Dziedzictwa. Nazywanej zapewne od swojego geograficznego położenia: Południowym Wiatrem.

Twierdze Naturalnego Dziedzictwa to wspaniałe, architekturalne osiągnięcia. W najmniejszych z nich mogło przebywać co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Faronian. Tam odbywały się wspólnie medytacje oraz zabawy. Szczególnie w trakcie złej pogody. Były w nich urządzane wspaniałe imprezy społecznościowe, podczas których ludzie wspólnie bawią się, radują, śpiewają, grają. Całe pokolenia i rodziny: dzieci, rodzice, dziadkowie, siostry, wujowie, ciocie, .. Wszyscy wspólnie robią to, co daje radość i szczęście w życiu. Te wspaniałe budowle, to prawdziwe ostoje szczęśliwego, ludzkiego życia i fundamenty wielowiekowego pokoju.

Gdy małżonkowie – Kleos i Delnea weszli do tylnej części budynku, zostali przywitani przez starszego, siwego już mężczyznę. Ten niski i nieco przy tuszy człowiek, ubrany był w ceremonialny, ciemno–granatowy habit z naszywanymi artefaktami roślinnymi. To on miał prowadzić wszystkie dzisiejsze Ceremonie Zespolenia. Piastował jedno z najważniejszych stanowisk na Faron. Był Naturalnym Kledzynem.

— Witaj Delneo i Ty Kleosie, awatarze mocarnego słonia – przywitał ich starzec z uśmiechem na ustach. Zgodnie z potrzebami ceremonii, zadał niezmiernie ważne pytanie:

— Czy potwierdzasz Kleosie chęć dzisiejszego naturalnego zespolenia z rybą oraz wszystkie naturalne konsekwencje z tym związane? – zgodnie z tradycją musiał wypowiedzieć tę formułę zapytania. Dopiero po jej potwierdzeniu, mógł zaprosić daną osobę do Ceremonii Zespolenia.

— Witaj Mistrzu Ceremonii - Naturalny Kledzynie. Dziękuję za łaskawe przywitanie mej ukochanej żony i mojej skromnej osoby. Przyjmij od nas Znak Pokory – mówiąc te słowa Kleos położył lewą dłoń na sercu, a prawą nieco niżej i wykonał delikatny, aczkolwiek bardzo dużo znaczący na Faron ukłon. Podobny Znak Pokory uczyniła jego małżonka, uśmiechając się do starszego, miłego mężczyzny. — Tak, potwierdzam chęć dokonania zespolenia i stania się awatarem ryby – dodał Kleos pewnym, zdecydowanym głosem. Tym samym także i on był w zgodzie z tradycją.

Kledzyn odwzajemnił Znak Pokory i dodał:

— Dziękuję serdecznie za potwierdzenie chęci dokonania wielkiej zmiany w Twoim życiu. Skoro jesteś pewien dokonania zespolenia, usiądź proszę na Ławach Natury obok Quasiny i Karyntiusza. Wspólnie będziecie oczekiwać na Ceremonię Zespolenia. A Ciebie Delneo zapraszam na Naturalną Platformę Widokową, gdzie będziesz mogła podziwiać dzisiejsze, zapewne wspaniałe widowisko.

Kleos i Delnea wymienili czuły uścisk, w trakcie którego szepnęła mu do ucha:

— Życzę powodzenia, mój ukochany mężu. — Spojrzawszy głęboko w oczy „wybrańca ryb oraz słonia” - oddaliła się w kierunku jej wskazanym przez Kledzyna.

Na Faron wszyscy byli sobie równi. Nikt nie mógł być lepiej ani gorzej traktowany niż inni. Ale w trakcie zespoleń, najbliżsi: rodzina oraz przyjaciele osób dokonujących danego dnia zespolenia, otrzymywali specjalne miejsca na Naturalnej Platformie widokowej. Mogli z niej napawać się dumą z ukochanych osób. Tym razem taki zaszczyt spotkał Delneę. Poszła zająć należne jej miejsce. Musiała się pośpieszyć, bo wejście po schodach zajmowało sporo czasu. A nie chciała przegapić żadnego zespolenia, szczególnie jej ukochanego męża z rybą.

Kleos pewnym krokiem podszedł do wielkiego, drewnianego mebla zbudowanego z kilku bardzo grubych desek. To była starodawna Ława Natury. Legendy głosiły, że była ona tak wiekowa jak życie na planecie Faron. Siedzisko mogła pomieścić co najmniej z piętnaście osób. Ale siedziały na niej tylko dwie. Wymienieni wcześniej przez Kledzyna: Quasina – miła, sympatyczna, bardzo młoda kobieta oraz wysoki, barczysty Karyntiusz. Choć gdyby przyrównać jego wymiary do Kleosa, to pomimo solidnej budowy ciała, przy awatarze słonie wyglądał jednak dość przeciętnie.

— Witajcie Przyjaciele W Naturze oraz Naturalnym Zespoleniu – Kleos wypowiedział z uśmiechem niezbędne, rytualne słowa w kierunku kobiety i mężczyzny. Równocześnie wykonał Znak Pokory. Co prawda nie znał tych osób wcześniej, ale wiedział, że kobieta zamierza zespolić się z różą a mężczyzna chce zostać awatarem potężnego dębu.

— Witaj Przyjacielu W Naturze oraz Naturalnym Zespoleniu – odpowiedzieli niemalże równocześnie, także wykonując Znak Pokory. Wszystko zgodnie z tradycją. Natura, tradycja i pokora! Na nich oparte było współistnienie ludzi na Faron ze sobą i wszystkimi pozostałymi żywymi organizmami. Każdy szanował obyczaje i to co ich otaczało.

Kleos zasiadł po lewej stronie Karyntiusza. Po jego prawej – siedziała Quasina. To ona jako pierwsza dostąpi zaszczytu zespolenia. Jej dwoje ślicznych oczek, ciekawie i z wyraźną obawą spoglądało na otoczenie.

„Śliczna buzia i głębokie, kojące spojrzenie” – tak pomyślał o niej Kleos, patrząc głęboko w oczy młodej dziewczynie. – „Wygląda niczym rozkwitnięty kwiat delikatnej, ale dzikiej róży. Bidulka sprawia wrażenie bardzo zestresowanej. Odpowiada cicho, niemalże niesłyszalnie. Trzeba jej pomóc. Zapewne młody wiek powoduje jej obecny stan umysłu.”

— Będzie dobrze, bądź spokojna w naturze – powiedział, rubasznie się uśmiechając w jej kierunku.

Gdy Quasina usłyszała te słowa i ujrzała ciepłe, uśmiechnięte oblicze Kleosa, najwyraźniej się uspokoiła. Może nawet nieco uśmiechnęła.

— Dziękuję, bardzo dziękuję – odpowiedziała delikatnym głosem.

Siedzący między nimi Karyntiusz zdawał się nie słyszeć ich wymiany uprzejmości. Zachowywał się spokojnie, najwyraźniej medytował. Zapewne przygotowywał się w ten sposób do swojego najważniejszego dnia życia.

Kleos wiedział, że będą to ich pierwsze zespolenia, a to oznacza, że i wyzwanie przed nimi jest bardzo duże. Doskonale pamiętał, co przeżywał przygotowując się do swojego pierwszego naturalnego rytuału. Ta niepewność, ryzyko odrzucenia i pokazania się przed tymi tysiącami zgromadzonych ludzi. Ale teraz czuł już tylko spokój. Wierzył, że się nie pomylił.

A tego dnia mogło się wszystko wydarzyć. To musiał być niezwykły dzień. Bo i wszystkie trzy zaplanowane zespolenia były rzadkimi wydarzeniami: piękna róża, potężny dąb oraz ryba jako drugi awatar Kleosa. Miał on w swoim życiu zbyt sugestywne myśli, odczucia i doświadczenia związane z rybami, aby móc choć przez chwilę wątpić w sukces dzisiejszego zespolenia.

— „Tak, nie będzie odrzucenia” – pomyślał tym razem już o sobie. Dalej siedział już cicho i spokojnie. dokładnie tak, jak nakazuje tradycja oraz rytuał zespolenia. Zamkną oczy i podobnie jak Karyntiusz, zapadł w delikatną medytację.

Siódma Faron Ceremonia Zespolenia - ciąg dalszy ...