Krwawa Klaudyna
bezpłatna książka on-line

Krwawa Klaudyna: Demon Wiedźma Czarodziejka?

1 2 3 4 5 6

Krwawa Klaudyna

Magowei Hermoni Ludzie

Demon, Wiedźma, Czarodziejka?

Czarownica? Mścicielka? Wiedźma? Potwór? Kobieta? Jak ją nazwać we właściwy sposób? Życie jest brutalne: przemoc, krew, gwałty, rozboje, bijatyki. Od tysiącleci ciągle, nieustająco te same ludzkie błędy.

Wejdź dalej, czytaj i oglądaj jedynie, gdy masz ukończone 18 lat i nerwy ze stali!

Księżyc ledwo co oświetlał skraj miasta. W oddali było widać blask miejskich lamp. Kompozycja wielkiego, świecącego nad ziemią rogala i ludzkiej myśli technicznej, dawały wystarczająco blasku, aby podróżować podmiejskimi uliczkami. A że była już bardzo późna godzina, podróżowanie było spokojne, niemalże niezmącone żadnymi dźwiękami. Oczywiście o ile ktoś lubi okolice pozbawione bezpośrednio sąsiedztwa ludzkich domostw.

Krwawa Klaudyna

Idąca spokojnym krokiem drobna kobieta, wydawał się zupełnie nie przejmować ciszą ani lekkim półmrokiem. Chyba także nie zauważyła szybko zbliżającej się do niej postaci. Duży, barczysty mężczyzna najwyraźniej przyśpieszył i już po chwili zrównał się z niewiastą. Wyprzedził ją bez słowa i gdy wydało się już, że pójdzie dalej, nagle odwrócił się w jej stronę. Chwycił ją za włosy i za rękę, ciągnąc w okoliczne zarośla. Rzucił biedaczkę na ziemię i usiadł na niej okrakiem. Silnym uderzeniem w twarz zapewne co najmniej lekko ją oszołomił. Bez słowa chwycił za jej bluzkę. Najwyraźniej z zamiarem zerwania z kobiety wierzchniego okrycia. Zanim zdążył to zrobić, usłyszał jej spokojny, dźwięczny głos:

- Czy na pewno chcesz to zrobić? Jeszcze możesz się wycofać. Może nawet uda się i uciekniesz? Będziesz żył. Marne, bo marne, ale jednak życie. Wolisz wybierać śmierć?

Te dziwne słowa najwyraźniej zmieszały go. Jakby na chwilę się zawahał. Popatrzył na nią, zmarszczył złowieszczo brwi i wykrzyczał:

- Zamknij się dziwko, wszystkie jesteście takie same. Kłapiecie ozorami, niszcząc nasze mózgi. Ale już ja was znam: głupie, ordynarne dziwki. Teraz dostaniesz za swoje.

Wypowiadając ostatnie słowo puścił jej bluzkę. Szykował się do zadania kolejnego ciosu w twarz wydawałoby się bezbronnej, słabej kobiecie. Ale zanim udało mu się ją uderzyć, na jego nagle rozświetlonej blaskiem księżyca twarzy, pojawił się grymas bólu.

- Aaaaa, kur.. a – wydobył z siebie rozpaczliwy krzyk. Wygiął się z bólu do tyłu, a następnie spojrzał w dół. Na swoje boki jakby rozdzierane jakimś tępym narzędziem. Z prawej i z lewej strony, tuż pod żebrami sączyła się krew. Wypływała z dziur w rozdartej koszuli. Kilka centymetrów od krwawej rany w swoim lewym boku zauważył zaciśniętą pięść swojej ofiary z wyciągniętym w jego stronę palcem wskazującym. Gdy przybliżyła go do jego ciała, poczuł jak coś się wbija pomiędzy jego wnętrzności. Głębiej i coraz głębiej. Krew spływała silnymi strumieniami. Z każdego strasznie bolącego boku. A przecież jej palec był jeszcze dobre 3-4 centymetry od jego zakrwawionej koszuli. Ponownie zawył z bólu. Jak prawdziwe, dzikie zwierze, które właśnie zrozumiało, że umiera w męczarniach. Zamkną oczy i jakby zamarł z bólu, gdy coś w środku gniotło jego surowe ciało. Próbował się ruszyć, uciekać, ale nie mógł. Zaczęło brakować oddechu. Powietrze nie docierało do jego płuc ani nawet do gardła. Jakby jakaś tajemnicza siła oplotła jego ciało i ściskała je uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Gdy ponownie otworzył oczy, miał w nich łzy wyciśnięte bólem. A zaraz potem pojawiły się w nich zdziwienie i strach. Zauważył bowiem, że jego ciało znajduje się dobry metr nad ziemią, a kropelki krwi spadają na leżącą poniżej kobietę. Dopiero teraz wstała. Cały czas trzymała w dziwny sposób ręce. I te swoje palce wskazujące. Gdy tylko nimi poruszyła, ból gniecionych wnętrzności wywoływał u niego oszołomienie, krzyk rozpaczy i coraz więcej krwi. Czerwona maź spływała teraz już dwoma strugami z każdego poranionego boku, wsiąkając w piaszczystą glebę.

Kobieta lekko pochyliła się, jej głowa teraz znajdowała się na wysokości jego oczu, wywołując bóle już nie tylko w bokach, ale także w oczach. Jakby coś zaczęło je palić. Jego wycie stało się najpierw coraz głośniejsze, a potem powoli głos słabł. Podobnie jak słabło jego marne życie.

Ciąg dalszy nastąpi - zapraszam w listopadzie ...