Siódma Planeta
bezpłatna książka on-line

Siódma Planeta Tom Pierwszy

0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Chr Ras

Siódma Planeta Dziedzictwo Merlina PRZEKAZANIE MAGII - część 2

„Gdy odejdzie człowiek prawy, stary lecz bardzo kochany,
Jego dziedzictwo pozostanie a on będzie godnie pochowany”

Siódma Planeta Astilus Mag Potomek Merlina grafika z logo poswojsku.com.pl

Astilus wiedział od ojca, że Strefa Mroku istnieje tuż obok ludzkich siedzib. Ale dla ludzi jest niedostępna. Nie dostrzegają jej, gdyż chroniona jest starodawnymi hermońskimi umiejętnościami. W starych czasach nazywane to było magią i czarami nieczystymi. Później, gdy wynaleziono wiarę - nawet uczynkami sił szatana. Tak określali to ludzie. Lecz nie ma się co im dziwić, biorąc pod uwagę ich ograniczenia oraz zabobony w które wierzyli. Zresztą nawet Astilus nie bardzo potrafił sam sobie wytłumaczyć czym jest Strefa Mroku. Na Siódmej Planecie nie było niczego takiego, choć niektórzy ludzie twierdzili, że jaskini Merlina nie ma. A przecież istniała! Może również spowodowane to było magią, która ukrywała prawdę przed wieloma mieszkańcami rodzinnej planety maga. Ojciec od wielu lat powtarzał mu, że do wszystkiego trzeba dojrzeć, także do zrozumienia naturalnej wiedzy. Teraz postanowił skorzystać z okazji i zapytać o Strefę Mroku przedstawicielkę Hermonian, bo niby kto inny byłby w stanie lepiej wytłumaczyć tę zagadkę?

— Cieszę się, że zabierasz mnie do siedziby Hermonian. Doceniam to, jest super i bardzo miłe, że mi ufasz. Ale czy możesz … hmm – zawiesił swój głos na chwilkę. A po chwili powtórzył już nieco pewniejszym głosem: — Ale czy możesz wytłumaczyć czym jest Strefa Mroku? Jak to się dzieje, że inne istoty żywe na Ziemi jej nie dostrzegają? I skąd ta nazwa?

— Źle sformułowałeś swoje zapytania. Powinieneś powiedzieć: „niektóre istoty, na przykład ludzie – jej nie dostrzegają”. Istnieje wiele wymiarów życia, istnienia i świadomości – odpowiedziała Guenan. — Większość żywych gatunków związanych z wymiarem ludzi, widzi tylko i wyłącznie wymiar podstawowy. Pozostałych wymiarów nie dostrzegają wcale lub widzą je w niewielkiej części. Czasami przebłysk w mózgach niektórych z nich umożliwia dostrzeżenie innych obszarów jestestwa. Na szczęście dzieje się to bardzo rzadko. A to, co wydaje im się, że widzą, z powodu wielkich ograniczeń rodu ludzkiego, wywołuje u nich co najwyżej chorobę psychiczną.

Tutaj kobieta się uśmiechnęła, najwyraźniej bawiła ją ludzka bezradność i prostota.

— Prędzej uwierzą, że mają kłopoty ze zdrowiem, aniżeli w to, co dostrzegą innymi zmysłami niż oczy i uszy. Niby słyszą i widzą, a i tak nic nie rozumieją. Te ograniczenia ludzi, potęgowane zresztą przez ich tak zwanych kapłanów – są dla nas niezmiernie przydatne. Podobnie jak nazwa: Strefa Mroku. Kojarzy się ona ciężko myślącym istotom ziemskim z czymś złym, niedobrym. Ich strach i ograniczenia od wielu stuleci powodowały, że boją się czegoś, co ma taką nazwę. Nawet, jeżeli coś usłyszą lub nawet dostrzegą, to i tak nazwa naszej siedziby wielu z nich blokuje w działaniu. Jak powiedziałam, ze strachu. Warto, żebyś wiedział, iż właściwie to mówimy nie o jednej, a wielu Strefach Mroku. Z tym, że w przeciwieństwie do ludzkiego, ziemskiego bytu nie jest ona ciągła. Za to w pewnym sensie jest ona nieskończona. Uwierz mi, z czasem zrozumiesz, co mam na myśli. Ale tego nie da się wytłumaczyć w sposób logiczny na poziomie ludzkiego dedukowania. Tego nie trzeba zrozumieć, to trzeba poczuć. W każdym razie ludzie naszych bytów zwykle nie dostrzegają. Możemy dzięki temu żyć oraz rozwijać się w pokoju, tuż obok nich. Oraz w przeciwieństwie do nich.

Guenan na chwilę przerwała, uśmiechnęła się nieco złowróżebnie i dodała:

— Wy, ludzie, niestety zbyt często walczycie, nawzajem się zabijając. Wciąż nie rozumiecie najważniejszych praw natury i istoty życia. Większość z Was nie rozumie wagi każdego życia, jego miejsca oraz celu w naturalnym porządku wszechświata. Mówię tak, bo zakładam, że mimo wszystko jesteś człowiekiem? Tak? Czy może jednak – nie?

Słysząc to Astilus posmutniał, przypomniał sobie powody zagłady rodzinnej planety oraz opowieści ojca o barbarzyńskich wojnach toczonych przed wiekami na Ziemi. Zrozumiał także, iż był dla niej tylko kolejnym „malutkim, nic nie znaczącym człowiekiem„. Chciał jej to wyjaśnić, ale nie bardzo wiedział jak, więc tylko zapytał:

— Czyli nic nie zmieniło się od czasu, gdy mój ojciec opuścił Ziemię? Ciągle trwają walki o władzę i dobra ziemskie?

— Oj, mylisz się Astilusie. Zmieniło się dużo, bardzo, bardzo dużo, ale ludzie jakoś niespecjalnie. Są co prawda na dużo wyższym poziomie inteligencji technologicznej, ale wykorzystują posiadaną wiedzę w sposób nieprzyjazny dla naszej planety oraz dla siebie. Choć im się niestety wydaje zupełnie odwrotnie. Zresztą będziesz miał jeszcze czas o wszystkim się dowiedzieć. Tymczasem dotarliśmy już do celu. Wyjdźmy więc na zewnątrz. Wyluzuj i zanurz się w naszym bycie oraz naturalnym jestestwie. Nie broń się proszę przed naturalnym porządkiem życia i naszą naturalną równowagą.

Guenan wiedziała, że styl życia Hermonian może zachwiać każdym, kto na co dzień obcuje z ludźmi i ich sposobem bycia na Ziemi. Kobieta popatrzyła na niego swoimi zimnymi, przenikliwymi oczami. Zapewne młodzieniec chciałby zobaczyć w nich choćby cień prośby czy oznakę ludzkich odczuć. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Astilus odwzajemnił spojrzenie, ale nie bardzo wiedział o co jej chodzi. Zwłaszcza, że wszystko to, co działo się dookoła niego było zupełnie nowe, inne od całego jego dotychczasowego życia. Toczyło się zdecydowanie zbyt szybko. A na dodatek nie wiedział kim jest. Może jednak tylko i wyłącznie zwykłym, barbarzyńskim człowiekiem? Na szczęście nie miał zbyt dużo czasu na rozmyślania, gdyż musiał wyjść ze sterowni wraz z Hermonką. Białym, oświetlonym korytarzem podążyli wspólnie w kierunku wyjścia. Zostali pożegnani głosem Laury:

— Do zobaczenia Astilusie oraz Ty obca kobieto Guenan.

Naciskając pomarańczowo–niebieski przycisk, Astilus otworzył wrota statku. Puścił przodem młodą Hermonkę. Po chwili stanął obok niej na progu pojazdu. Jego oczom ukazało się dziwne, dwukolorowe otoczenie. Jakby poruszał się w biało–niebieskim na wpół jedynie przezroczystym powietrzu. Statek stał na ziemi pomiędzy drzewami. Dookoła otaczała go wspaniała żywa zieleń. Za biało–niebieską przesłoną dostrzegł jakby zarys tego, co przed chwilą widział. Ziemski las, zbiornik wodny, miasto w oddali. Ale ludzki wymiar był niewyraźny, rozmyty, nierzeczywisty. Wydawał się taki odległy i jakby przysłonięty mgłą. „A może to nie mgła, może to magia pomyślał. Ale taka jakiej nie znam, jeszcze nie znam.”

— Musisz się przyzwyczaić, że jesteśmy obok i równocześnie nas nie ma – usłyszał dźwięczny kobiecy głos. Spojrzał w stronę skąd dochodził dźwięk. Dostrzegł kobietę wyglądającą według standardów ludzkich na co najmniej pięćdziesiąt kilka lat. Oznaczało to, że według standardów hermońskich mogła mieć jakieś kilkadziesiąt tysięcy lat życia ludzkiego kalendarza za sobą. Ubrana była w długą aż do ziemi, powłóczystą, niebiesko–czerwono–błękitną szatę. Gdyby nie lekkie zmarszczki na twarzy, można by nawet podejrzewać, że jest młodsza. Sylwetkę miała szczupłą, wyprostowaną. I te oczy: błękitno–zielone, lodowo–zimne, kontrastujące z sympatycznym, „ciepłym” jak na tę rasę wyrazem twarzy i przeszywające na wylot. Tak, Hermonianka! Kilka metrów od niego stała niewątpliwie kolejna Hermonianka. W otoczeniu dwóch mężczyzn. Cała trójka sprawiała wrażenie równych sobie wiekiem. A zimne oczy o przenikliwym spojrzeniu wskazywały, że to także Hermonianie. Ubrani byli podobnie do niej: w długie, powłóczyste, tylko nieco ciemniejsze szaty. Wyraźnie trzymali się lekko za nią. Zapewne z szacunku, nie chcąc wyjść za bardzo do przodu. Od całej trójki bił spokój, opanowanie i specyficzny, hermoniański chłód.

— „Całkiem jakbym spoglądał w oczy Harpii” – pomyślał młodzieniec. To natrętne skojarzenie ciągle do niego wracało. — „Ale przecież to zupełnie niedorzeczne i bezsensowne”.

Ciało Astilusa przeszedł lekki, zimny dreszcz i to pomimo pogody – przecież było ciepło, całkiem ciepło. Choć słońce w tym wymiarze istnienia, wydawało się jakby nieco dalsze, bardziej pomarańczowe, lekko skryte za mgiełką tajemnicy i starodawnej … magii. Hermonianka kontynuowała przemowę.

— Bardzo miło jest mi gościć na Ziemi potomka szacownego Merlina. To niesamowite, że po tylu wiekach historia Twojego rodu zatoczyła koło czasoprzestrzenne. Przyznam, że nie oczekiwałam tego, ale witam serdecznie. Jestem Sirilla. Cóż Ciebie do nas sprowadza młody człowieku? – zapytała spokojnym, wzniosłym głosem, powolutku zbliżając się do młodzieńca.

— Witaj Sirillo – powiedział nieco oszołomiony młody mag. Mówiąc to kończył schodzenie po schodkach na ziemię. Jednakże spoglądając na wyniosłą damę, źle ocenił krawędź ostatniego schodka. Poślizgnął się na nim. Na szczęście jedynie lekko przykucnął. Podparł ciało obydwoma dłońmi o zimną ziemię, a zaraz potem szybko wrócił do pozycji pionowej. Sprawiał wrażenie zakłopotanego własnym brakiem równowagi. Chcąc zatrzeć złe wrażenie czym prędzej wykonał Starodawny Gest Pokory, który odwzajemniła cała trójka Hermonian. Astilus wiedział, że rękę może podać tylko jako odwzajemnienie wcześniej wykonanego gestu przez gospodarzy. Takie były zasady poznane z ust ojca. Dlatego poprzestał na starodawnym geście i dodał tekst, którego z woli Merlina, wyuczył się na pamięć już wiele lat wcześniej:

— Przybywam w duchu naturalnego pokoju. Pragnę opowiedzieć historię mojej ojczystej planety, która będzie równocześnie przestrogą dla całej ludzkości. A w imieniu mojego ojca proszę Ciebie przywódczyni dumnych Hermonian o wysłuchanie i udzielenie pomocy w naturalnym duchu Twojego wspaniałego ludu.

Hermonianka spojrzała na przybyłą z młodzieńcem kobietę. Następnie ponownie popatrzyła na Astilusa i powiedziała.

— Widzę, że od razu przechodzi do istoty problemu. Ale nie wiem czy jakakolwiek przestroga jest w stanie zmienić zachowanie ludzkości. Ich brak pokory i naturalnego zrozumienia jest porażająca. — Wypowiadając te słowa kobieta stała się najwyraźniej jeszcze zimniejsza niż wcześniej. Patrzyła się na Astilusa, jakby chciała zapytać: „A Ty? Czy Ty jesteś człowiekiem?”.

Jednakże na głos powiedziała:

— Moja rasa od wieków próbuje zasadzić w ludziach ziarno prawdy, pokoju oraz zrozumienia. Nasze próby kończą się kolejnymi porażkami – ostatnie słowa wypowiedziała ze smutkiem i podeszła do Astilusa.

— Za mną stoją moi przyjaciele. Podobnie jak ja, są członkami Rady Hermonianin: Brotus i Talcjusz – a wypowiadając imiona na chwilę się odwróciła i wskazała na swoich towarzyszy. Skinęli głowami, równocześnie ponownie wykonując w stronę Astilusa Starodawny Gest Pokory.

— Liczyłam na luźną, przyjacielską pogawędkę o starych czasach i o moim przyjacielu Merlinie. Ale skoro wolisz od razu przejść do innych tematów, zapewne masz ważny powód – wypowiadając te słowa sprawiała wrażenie osoby nieco zdziwionej oraz chyba nieco rozczarowanej. A zaraz potem zapytała:

— Wiesz czym jest „naturalne zespolenie myśli” – zapytała?

— Tak, wiem od ojca, że istnieje taki rytuał, ale nie brałem w nim nigdy wcześniej udziału.

Szczerość Astilusa najwyraźniej sprawiła pozytywne wrażenie, bo kobieta spojrzała na niego jakby nieco bardziej przychylnie. Pokiwała delikatnie głową, uśmiechnęła się.

— Rytuał powiadasz? – wypowiadając te słowa spojrzała młodzieńcowi głęboko, bardzo głęboko w oczy i dodała:

— Mówisz zupełnie jak człowiek. Ale sprawiasz wrażenie szczerego. W takim razie, czy pomimo swoich obaw pozwolisz na zgodne zespolenie naszych podstawowych myśli? Moich i twoich?

Młody mag, pomimo całej niepewności jaki przyniosło to pytanie, skinął głową w geście przyzwolenia. Zresztą chyba był zbyt zaskoczony, aby wyrazić sprzeciw. A przecież nie powinien się dziwić. Wspominając nauki ojca wręcz należało się spodziewać takiego działania. Ale ta szybkość, był nieco oszołomiony i zdziwiony, bo ojciec twierdził, że Hermonianie zwykle się nie śpieszą. Zawsze mają czas. Dużo czasu. A tutaj od razu zaakceptowali jego propozycję, proponując drogę na skróty w postaci „naturalnego zespolenia”. Ale cóż, widać musi być jakiś powód. Od Merlina wiedział, co oznacza „zgodne zespolenie myśli”. Hermonianie potrafią poprzez dotknięcie innej istoty, poznać niemal wszystkie jej myśli.

Ale nie zupełnie wszystkie. W trakcie „zgodnego zespolenia”, przepływają tylko myśli zaakceptowane przez obydwie strony tego starodawnego rytuału. Wzajemna wymiana zawsze związana jest z pewnym ryzykiem. Ojciec mówił, że zawsze istnieje możliwość „wykradnięcia” przez „czytającego myśli” – niektórych z nich. A nawet jeszcze więcej. Można dotrzeć do pragnień i oczekiwań „osoby czytanej”. Przypominając sobie słowa przodka, na chwilę się zawahał, zatrzymał. Dał sobie czas na wyczyszczenie własnych, prywatnych uczuć i pragnień ze stanu obecnego swojej osoby. Zwłaszcza tych, które miał w nawiązaniu do Guenan … Ale po dłuższej chwili - pochylił się delikatnie w stronę Wielkiej Księżnej Hermonian.

— Jestem gotowy – powiedział już dużo bardziej zdecydowanym oraz poważnym tonem głosu.

Czubkami prawej i lewej dłoni Sirilla dotknęła jego skroni. Powoli zamknęła własne oczy rozpoczynając starodawny rytuał. Powiedziała do młodzieńca:

— Zamknij proszę oczy i pozwól, aby Matka Natura nas poprowadziła. Przekaż mi wiedzę o historii Twojej planety i życiu mojego przyjaciela Merlina. Udostępnij to, co jest ważne i co akceptujesz. „Bądźmy zgodną jednością w otaczającej nas naturze” – wypowiedziała regułkę naturalnego, zgodnego zespolenia.

Astilus był przez ojca przygotowany na takie zachowanie przedstawiciela Hermonian. Wiedział, że są bardzo potężni. Korzystają z naturalnych sił planety. Nie sprzeciwił się, ale starał panować nad zakresem przekazywanych informacji. Zamknął oczy i pozwolił, aby jego świadomość powoli podążała za historią, którą chce przekazać Sirilli. Bez zbytniego pośpiechu, z zachowaniem kontroli. Po kilkudziesięciu długich, baaardzo, baaardzo długich chwilach, Wielka Księżna odsunęła dłonie od głowy młodzieńca. Najwyraźniej posmutniała, bardzo posmutniała. Ale za to, już nie była taka zimna. Mimo smutku od jej oblicza biło lekkie ciepło i współczucie. Zapewne dla młodzieńca i losów jego ojczystej planety.

— To straszne czego dopuścili się ludzie na Siódmej Planecie i jak okrutnie zakończyli swój żywot – smutno powiedziała Sirilla. — Po tylu latach dobrobytu i pokoju. Ale przede wszystkim współczuję Astilusie śmierci wspaniałego ojca. Bardzo jest mi przykro i równocześnie niezmiernie żałuję, że nie zdążyłam z nim ponownie porozmawiać. Przez całe długie lata był moim bardzo, bardzo bliskim przyjacielem. Łączyły nas wspólne poglądy, zamiłowania i .. – nie dokończyła zdania sprawiając wrażenie, że coś przed młodzieńcem ukrywa. — Wiele wieków temu zaproponowałam mu, aby przystał do nas, do Strefy Mroku, jak określamy nasz wymiar. Tutaj ludzie nas nie dostrzegają. Toczymy spokojny żywot, zespalając nasze jestestwo z naturą oraz wszechświatem. Szanujemy ludzkość, ale im nie ufamy. Tymczasem Merlin zawsze kochał innych ludzi. Do tego naiwnie, bezsensownie wierzył, że może zbudować pokojowe, szczęśliwe, ludzkie społeczeństwo … Oooch, to co się wydarzyło … — ciężko westchnęła Hermonianka. Zawiesiła na chwilkę głos. Po czym kontynuowała przemowę już z wyraźną złością i rozczarowaniem w głosie:

— Okropne! Dał słowo! Miał zadbać o Naturalny Porządek Wszechrzeczy. A tymczasem pozwolił swojej barbarzyńskiej rasie na zabawy w stwórcę. Co on sobie myślał!? Dlaczego nie zatrzymał tego szaleństwa? Powinien dbać o pokój i dobro …

— I to mu się udało – wtrącił nieco niegrzecznie Astilus jakby próbując bronić uczynków swojego przodka – choć …

— Niestety nie na długo i nie do końca – odrzekła Sirlla bardzo poważnym tonem głosu, ostro wchodząc w wypowiadane przez młodzieńca wyjaśnienia. — Sam przecież wiesz co ludzie uczynili na Twojej planecie i jak wielką karę otrzymali od natury. To, co zrobili sprawia mi niewyobrażalny ból, potęgowany przez skalę nieszczęścia form żywych na Siódmej Planecie. Tyle śmierci, ze zwykłej ludzkiej głupoty. Straszne jest to, co się wydarzyło na Twojej planecie. Straszne, niezmiernie straszne – powtórzyła smutno. — A ja, patrząc przez stulecia na to, co ludzie wyprawiają na Ziemi, miałam nadzieję, że gdzieś tam daleko jest inaczej. Dobro, miłość, pokój. To miało przyświecać tym ludziom, co wiele wieków temu wraz z Merlinem opuścili Ziemię.

Siódma Planeta grafika z logo poswojsku.com.pl

Zapadła chwila milczenia. Dwaj towarzysze Sirlilli stali ze spuszczonymi głowami, najwyraźniej zanurzając się w jakiejś formie medytacji. Astilus nie bardzo potrafił znaleźć odpowiednie słowa dla zaistniałej sytuacji. Także spuścił głowę. Chyba czuł się winny. A może obawiał się, że Hermonianie jego osobę obarczą odpowiedzialnością za wydarzenia na Siódmej Planecie. I gdyby to zrobili zapewne mieliby mnóstwo racji. Ale Hermonianie, to nie istoty, które szybko wydają sądy. Na to zawsze jest właściwy czas i pora. Księżna popatrzyła ponownie w oczy młodzieńca i powiedziała:

— Pozwól mi jeszcze raz na zespolenie naszych naturalnych myśli, a otrzymasz podstawową wiedzę o Ziemi i ludziach na niej żyjących. Tylko proszę przygotuj się na wiele złych i okrutnych wydarzeń z przeszłości. Choć nie tak okrutnych jak końcówka dziejów ludzkości na Siódmej Planecie. Pamiętaj, że pozyskane informacje mogą na Ciebie bardzo negatywnie wpłynąć. Na Twój pogląd odnośnie pomagania ludziom i ich dalszemu istnieniu. Ale musisz je poznać, zanim poprosisz mnie o cokolwiek. Dopiero potem, gdy zdobędziesz informacje i je przemyślisz, podejmiesz decyzję czy mimo wszystko zechcesz prosić mnie o pomoc dla tych marnych stworzeń. Ale nie martw się. Jeżeli uznasz, że nie są warci pomocy, uzyskasz azyl wśród mojego ludu. Będziesz żył w pokoju i zgodnie z naturą. Razem z nami. Znajdziesz tutaj dom i rodzinę. Tak jak my robimy to od wieków. Zajmiesz u nas miejsce przynależne Twojemu wspaniałemu ojcu. Pomimo tego czego dopuścił się na innej planecie. A właściwie tego, czemu nie potrafił zapobiec. Pozwól, że zacytuję jedną z naszych prastarych mądrości:

„Zło zwycięża, gdy dobra istota nie robi nic.

Bezczynność jest równoznaczna z akceptacją rodzącego się zła”.

Astilus ponownie zamknął oczy a Sirilla zamykając oczy położyła swoje palce obydwu dłoni na jego skroniach. Za pierwszym razem uczyniła to opuszkami palców, teraz zewnętrzne obszary jej dłoni dotykały jego głowy. Wyraźnie czuł jej zimne paznokcie na własnych skroniach. Powoli oddychał, pozwalając płynąć wszystkiemu, co go otaczało. Do głowy zaczęły magowi przepływać informacje o Ziemi oraz ludziach. Wojny, grabieże, morderstwa, gwałty, kłamstwa, niszczenie natury, dążenie za wszelką cenę do bogactwa, zniszczenie wszystkiego co jest inne, barbarzyństwo ... Ale także miłość, radość, piękno, rodzinne – wspaniałe życie, … Walka o pokój, dobro i miłość. Wystarczyło kilkadziesiąt długich, niezmiernie długich chwil, aby przekazać ogólny zarys kilkunastu wieków historii Ziemi. W większości krwawej, a nawet barbarzyńskiej, okrutnej. Niszczenie innych istot, egoizm, morderstwa, gwałty, wojny prowadzone w imię niby wyższych idei. Bezsensownie ludzkich racji, wizji bliżej nieokreślonych istot wyższych, do których wielu wznosi zawołania, czyli tak zwane modły. Nie zważając na to, co naturalne i piękne: życie własne i innych.

— „Co za barbarzyństwo! Jakież to jest straszne i bezsensowne” – pomyślał Astilus. Aż łzy pojawiły się w jego oczach. A po chwili także na policzkach. Każda spływająca kropla była oznaką głębokiego cierpienia oraz niedowierzania:

— „Dlaczego ludzie sami siebie i innych niszczą? I to prawie wszędzie, gdzie się pojawią?” – pomyślał. — „Dlaczego przeszkadza im natura? Przecież to jest zupełnie bez sensu. Życie ludzkie jest bez sensu. Kłamstwo, złość, nienawiść, przemoc, barbarzyństwo, morderstwa … W czym ludzie na Ziemi są lepsi od moich rodaków?” – zapytywał sam siebie. I najwyraźniej nie chciał na to pytanie odpowiedzieć. Przekraczało ono jego siły. Bał się, że szczerej odpowiedzi nie jest w stanie znieść. Do tego znowu pojawiło się zagadnienie - kim on jest?

Sirilla nie zareagowała na jego smutek. Rozumiała, że musi sobie sam z nim poradzić. Tylko wtedy świadomie podejmie właściwą decyzję, co do swoich dalszych losów. Odsunęła się od niego o dwa kroki, odczekała w milczeniu dobrą minutę ludzkiego czasu. Patrzyła na jego smutne, zamglone oczy i łzy spływające po policzkach. Dała mu czas, którego potrzebował, aby się otrząsnąć z otrzymanych doznań. Następnie, zmieniając nieco temat, powiedziała:

— Przez wieki na Ziemi wspieraliśmy ród Targów. Dzięki nam oraz wartościom, którym oni hołdują od wieków, przetrwali i dotrzymują danego słowa. Prowadzą na Ziemi własny farmerski biznes, który rozwijany jest od stuleci zgodnie z obietnicą złożoną Merlinowi. Wciąż czekają na Wielkiego Maga lub jego potomka. Gotowi przyjąć właściwą osobę oraz wspomóc wszystkim, co mają. Długa i ciekawa historia jest z nimi związana. Ciągle wierzyli w przybycie Wielkiego Maga Merlina. Przez wieki trwania rodu, niejednokrotnie zmieniali krainy, w których mieszkali. Zawsze starali się być blisko aktywnego, największego Wodnego Portalu Czasoprzestrzennego. My Hermonianie wspieraliśmy ich wiedzą i wskazywaliśmy im takie miejsce. Co ciekawe – od kilkuset lat mieszkają niedaleko jeziora, poprzez które przybyłeś na Ziemię. Jest to tak zwana na Ziemi: Europa Centralna. Targowie zbudowali tam Wielką Elipsoidalną Wieżę. Taką jaka była w czasach, gdy Merlin chodził po Ziemi. Członkowie tego starego rodu mogą być Twoim oparciem na tej planecie. Siedzibą Twojej misji może stać się ich majątek. Ale proszę, zanim do nich się udasz, spędź u nas pięć dni. Chciałabym z Twoich ust usłyszeć historie o moim starym przyjacielu Merlinie. Pragnę także poznać Ciebie, dowiedzieć się jaką jesteś istotą. Co jest dla Ciebie ważne w życiu. Chcę także, abyś dobrze poznał nasze naturalne obyczaje, idee i sposób rozumowania. Za pięć dni, jeżeli wyrazisz taką wolę, zorganizujemy Twoją podróż do Targów. Wesprzemy w wyjaśnieniu temu starodawnemu, ludzkiemu rodowi, kim jesteś i po co przybywasz. Ale najpierw bądź proszę naturalną jednością z moją rasą. Czy zgodzisz się wykonać moją prośbę Astilusie? – zakończyła pytaniem swoją przemowę Sirilla, dodając lekki grymas najprawdopodobniej uśmiecho-podobny.

Młody mag popatrzył na nią smutnymi oczami. Krótką chwilkę się wahał, a może po prostu jedynie próbował zebrać rozbite myśli.

— „Czymże jest zaledwie pięć dni wobec wieczności, którą mogę spędzić z barbarzyńskimi ludźmi – Ziemianami?” – pomyślał.

— Tak – odpowiedział smutno – z przyjemnością zostanę z Wami przez pięć kolejnych dni. A potem podejmę decyzję, co do moich dalszych losów, a mówiąc to Astilus ponownie wykonał Starodawny Gest Pokory. Sirilla, Guenan oraz pozostali dwaj Hermonianie odwzajemnili wykonany gest, zapraszając go równocześnie do wnętrza Strefy Mroku. Do siedziby starodawnych, dumnych Hermonian.

W głowie młodzieńca szalały niebiesko–czerwone myśli. Zabójcze wizje ludzkości przeplatały się z twarzą ojca i złożoną mu obietnicą obrony rodu ludzkiego:

— „Ale czy to ma jakikolwiek sens?” – zapytywał sam siebie. Jedyną pozytywną odpowiedzią była obietnica i słowa ojca:

— „Dotrzymywanie słowa jest zgodne z naturalnym porządkiem wszechświata”.

— „Tak mawiał, ale czy miał rację?” – myślał dalej młodzieniec. — „Jak postąpić dalej? Czy nie lepiej dotrzeć do serca zła i za pomocą wszechpotężnej siły zaprowadzić pokój? Skoro dobro na rodzinnej planecie się nie sprawdziło?” – takie rozważania prowadził Astilus. Najwyraźniej po zobaczeniu ziemskiej przeszłości stracił mnóstwo wiary w możliwość dokonania pokojowej zmiany „w imię dobra”. Okrutne, krwawe myśli telepały jego uczuciami, prowadząc coraz bliżej w stronę ciemności. Bezwzględnej i krwawej, ale niezmiernie kuszącej w swojej bezgranicznej potędze.

Siódma Planeta - bezpłatna powieść - ciąg dalszy ...